GENEZA POŁANIECKIEGO SPORTU ZORGANIZOWANEGO

– Połaniec zawsze miał szczęście do wyjątkowych ludzi. Ludzi z pasją. Tak było i w sporcie. Próżno szukać drugiego takiego miasteczka w powojennej Sandomierszczyźnie. Kilka osób potrafiło zbudować klub sportowy działający lepiej niż pozwalała na to ówczesna sytuacja finansowa. Jak wielkim zacięciem musiała wykazywać się młodzież, która oprócz ciężkich obowiązków gospodarczych znajdowała czas na dodatkowy wysiłek, niezbędny do uprawiania sportu? Iluż chłopaków dostawało „wciry” od ojców za to, że zamiast np. paść krowy, uciekali grać w piłkę na błoniach? Wszystko to sprawiło, że dziś mamy klub, który może być dumny ze swojej historii.


– W okresie międzywojennym sport uprawiano amatorsko. Drużyny piłkarskie i siatkarskie rozgrywały mecze na „Ciołkowym błoniu”. W tym czasie najwięcej emocji budziły mecze pomiędzy Polakami a miejscowymi żydami, którzy swoją drużynę nazwali zwyczajowo Maccabi. Pomimo trudności z transportem już wtedy rywalizowano z młodzieżą z okolicznych miejscowości. Wśród ówczesnych sportowców wyróżniali się: Lewonożny Ludwik Warchałowski, Marian Łańka, Czesław Kubik (Kpt. WP, późniejszy dowódca BCH, walczył w obronie Lwowa, ranny w nogę w Połańcu), Andrzej Głogowski, Jan Hałosiński, policjant Adolf Górski oraz bracia Kaufmannowie. W tym okresie często odbywały się mecze pomiędzy młodzieńcami z Połańca a tzw. „Drużyną Policjantów”, w której grywało dwóch czy trzech mundurowych m.in. (Adolf Górski, p. Styś).

– Pierwsze, znane z zapisków „Święto Sportowe” zorganizował Związek Strzelecki 19 czerwca 1932 roku. Niestety nie mamy szczegółowych informacji na temat tej imprezy. Można się domyślać, że miała ona na celu krzewienie kultury fizycznej i przygotowanie młodzieży na wypadek wojny. Związkiem Strzeleckim w tym czasie zarządzali: Michał Jańczuk, dyrektor szkoły w Połańcu, oraz społecznik Wojciech Bobrowski. W tym czasie wychowanie wychowanie fizyczne w szkole prowadził oficer WP Jan Nawrocki (zginął w czasie wojny). Z przekazów ustnych zachowało się nazwisko jednego z mieszkańca Połańca, który przed wojną miał zwyciężyć na zawodach wojewódzkich w skoku wzwyż. Był to Henryk Kucia, który został zastrzelony przez Niemców 2 lipca 1943 roku. W 1934 roku w Połańcu stacjonowały trzy zastępy junaków budujących wały wzdłuż rzeki Czarnej. Pochodzili oni z okolic Sosnowca i Dąbrowy Górniczej, a zakwaterowani byli w remizie na rynku. Wprowadzili spore ożywienie w życiu miasteczka. Rozgrywano wtedy mecze w piłkę nożną oraz koszykówkę. Popularny był również boks. Na „Ciołkowym błoniu” do dziś stoi budynek gospodarczy z czasów budowy wałów.

Wiosną 1938 roku. Powstał projekt budowy szkoły przy ulicy Ruszczańskiej. Mieszkańcy Połańca zgromadzili już materiały i złożyli pierwsze 200 zł do PKO. Projekt obejmował budowę sali gimnastycznej o wymiarach 16 x 14 m oraz boiska sportowego. Niestety, wybuch wojny uniemożliwił realizacje tych planów.  Po zakończeniu wojny miejscem sportowych zmagań stał się rynek gdzie w 1945 roku. Wbito słupki do siatkówki. Jednak utrudnienia, jakie sportowcy sprawiali mieszkańcom rynku, spowodowały, że boisko siatkarskie w 1946 roku. Zostało przeniesione pod kościół św. Marcina. Było to możliwe dzięki wyrozumiałości wspaniałego proboszcza połanieckiej parafii, ks. Stanisława Zbroi. Przez lata przymykał on oczy na „zaniedbania” obowiązków przez kolejnych wikariuszy zaangażowanych w rozgrywki sportowe. O ile siatkarze zadomowili się koło kościoła, o tyle kłopot z boiskiem mieli piłkarze, ponieważ „Ciołkowe błonie”, z powodu wypasu bydła, nie nadawało się do gry. Dopiero w 1947 roku mieszkańcy dzierżawiący łąki w miejscu dzisiejszego stadionu zgodzili się na wykopanie tam słupków i rozegranie meczu towarzyskiego z drużyną Dwikóz. Połańczanie ten mecz wygrali, a słupki pozostały na dłużej. Wiosną 1948 roku. Mieszkańcy utworzyli społeczny zarząd LZS, w skład którego weszli: Józef Pławski prezes, Ludwik Warchałowski – Sekretarz, Henryk Pasek – Skarbnik i Edward Iskra – Gospodarz. Zarząd rozpoczął oficjalnie starania o budowę boiska za ul. Staszowską. Niestety, Rada Gminy w Połańcu, w której byli właściciele działek pod stadionem, odrzuciła prośbę zarządu. Zdesperowani sportowcy pojechali do siedziby powiatu w Sandomierzu. I już w kolejnej sesji wniosek został ponowiony. Pod naciskiem władz powiatowych i po przemówieniu prezesa Józefa Pławskiego wniosek o przydzielenie łąk LZS -owi został rozpatrzony pozytywnie. Łąki te, nazywane potocznie były „Dziadówką”, dzierżawione były przez Józefa Warchałowskiego i Wojciecha Bobrowskiego oraz w niewielkiej części, przez Władysława Kosowicza. 

Zaraz po wytyczeniu i opalikowaniu terenu, pod okiem przedstawiciela Wydziału Kultury z Kielc, przystąpiono do ogrodzenia stadionu. Jako że w miejscu stadionu teren był nierówny, najęto konie i nawieziono ziemię z pobliskich pól – przy drodze na tzw. „Bakutil”. Ogrodzenie wykonała młodzież z Połańca w czynie społecznym. Umówiono się, że każdy wykopie dołek pod jeden słup ogrodzeniowy, a na koniec całość została ogrodzona siatką. Klub został zarejestrowany jako LZS Połaniec w lipcu 1948 roku. i tak zaczęła się oficjalna działalność obecnego klubu Czarni Połaniec. Warto wspomnieć, że był to jeden z pierwszych ośrodków sportowych na terenie powiatu sandomierskiego. Początkowo działalność LZS-u opierała się na kruchych podstawach finansowych. Większość pieniędzy pochodziła z organizowanych przez klub zabaw tanecznych. Pierwsze stroje zakupił w Warszawie za tak zarobione pieniądze – Marcin Korczak. Stroje przywozili też uprawiający sport studenci z Połańca, np. Stanisław Grelewski, który dostarczał częściowo zużyty sprzęt z AWF Wrocław. Sportowców sponsorowali też właściciele sklepów w Połańcu: Ludwik Warchałowski, Leopold Ratusznik, Marian Kula, Stanisław Głodo i Edward Iskra, który był przez wiele lat również skarbnikiem drużyny siatkarskiej. Comiesięczny dochód przynosiły również opłaty mieszkańców z ulicy Staszowskiej za pozwolenie wypasu krów na terenie stadionu. Ta specyficzna forma sponsoringu skończyła się dość szybko, bo mieszkańcom szkoda było pieniędzy. To jednak sprawiło, że boisko było w lepszym stanie. Jedyną osobą, która zachowała prawo wypasu na stadionie nie, był Władysław Kosowicz. Stanowiło to formę rekompensaty za pomoc klubowi przez państwo Kosowiczów. Sportowcy przebierali się też w stodole Władysława Kosowicza,  a jego żona przez wiele lat prała stroje zawodników po meczach. Sprawa wypasu krów spowodowała odejście Józefa Pławskiego ze stanowiska prezesa LZS-u. Pan Józef, wówczas połaniecki listonosz „naraził się” wielu rolnikom,odbierając im możliwość wypasu bydła i w konsekwencji zniechęcił się do działania na niwie sportowej. Z osobą Józefa Pławskiego wiąże się też zmiana nazwy ulicy prowadząca na stadion – ze zwyczajowej „Gaci” na ulicę Sportową. Kolejnym prezesem LZS Połaniec został w w 1951 roku Władysław Kosowicz, a zarząd współtworzyli m.in. Ludwik Warchałowski, Mateusz Ławicki, Stanisław Grelewski, i Marian Łańka. To był Zarząd składający się z prawdziwych pasjonatów sportu.       

Władysław Kosowicz – człowiek legenda. Z zawodu był czapnikiem, krawiectwo również nie było mu obce. Będąc jednocześnie gospodarzem stadionu, dbał o stroje drużyny piłkarskiej, a w razie potrzeby jego do był zawsze otwarty dla sportowców. Był zagorzałym kibicem, człowiekiem, którego ogromną pasją był nasz klub. Przez wiele lat jeździł na wszystkie piłkarskie mecze. Z racji tego, jak miał w zwyczaju nazywać piłkarskie spodenki, był żartobliwie zwany prezesem „Spodzienki”. Prezes Kosowicz był jedną z najważniejszych postaci połanieckiego sportu w pierwszych latach jego istnienia. 

Ludwik Warchałowski – wspaniały sportowiec. To on właśnie był wzorem dla kolejnych młodych pokoleń, połanieckich pasjonatów kultury fizycznej. Jako właściciel sklepu, a potem lodziarni, wspomagał finansowo klub. Dzięki znajomością handlowym i prywatnym organizował zawody sportowe w sąsiednich miejscowościach (Staszowie, Szczucinie, Osieku, Rytwianach, Koprzywnicy itd.) Zawsze też zapewniał tzw. popiwek (napój gazowany) dla całej drużyny.

Mateusz Łowicki – pracujący w połanieckim kinie, a pochodzący z rodziny od lat zajmującej się w Połańcu masarstwem. Pan Mateusz, posiadający znakomite warunki fizyczne, był podporą drużyn siatkarskiej i piłkarskiej.

Stanisław Grelewski – najlepszy siatkarz połanieckiej „złotej drużyny”. Tzw. pierwsza armata połanieckich siatkarzy, zwycięzców turnieju wojewódzkiego LZS, którzy gromili rywali z całej okolicy. Jako pierwszy połańczanin powołany do szerokiej kadry akademickiej reprezentacji Polski. 

Marian Łańka – z zawodu krawiec. Najskuteczniejszy i najwszechstronniejszy połaniecki siatkarz. Do końca życia zagorzały kibic. Jako pierwszy w historii klubu posiadał uprawnienia sędziowskie, siatkarskie i piłki nożnej. W tym czasie mecze siatkarskie i piłkarskie umawiane były najczęściej przez Ludwika Warchałowskiego i Edwarda Iskrę, którzy prowadzili sklepy i mieli znajomych w sąsiednich miejscowościach. Obydwaj panowie byli finansową podporą klubu. Mecze rozgrywane były w sposób nieregularny, w zależności od chęci i możliwości finansowych obydwu drużyn.

© Radosław Matusiewicz